Pakistan, część 3. Obozowe imprezy
- Grzesiek Szakajlo
- 3 maj 2020
- 2 minut(y) czytania

Przeprawy pomiędzy kolejnymi obozami są wymagające. Zwykle jest to kilkanaście kilometrów w trudnym terenie. Nam prawie przez całą drogę, pod samo K2, towarzyszy pełne słońce (droga powrotna wyglądała zupełnie inaczej ale o tym innym razem). Pełne słońce, brak jakiegokolwiek cienia i przez pierwsze 3 dni ponad 25 stopni daje w kość. Mimo, że nasi porterzy są niezrównani i mają zdecydowanie lepszą wydolność niż my to oni też potrzebują odpoczynku. Na całej trasie robimy 3 dni postoju, odpoczynku i aklimatyzacji. Drugiego dnia od wyruszenia z Askole, późnym popołudniem docieramy do Paiju Camp (ok 3500m n.p.m.) i to właśnie tutaj będziemy się aklimatyzować cały kolejny dzień. To bardzo dobrze bo właśnie odkryłem, że otarty palec wygląda gorzej niż się spodziewałem. Będę miał cały kolejny dzień na doprowadzenie go do względnego porządku.
Zapada wieczór, a właściwie noc - to co niezwykłe to fakt, że całkiem ciemno robi się od razu po tym jak tylko znika słońce. To co jeszcze bardziej niezwykle, to widok drogi mlecznej, którą obserwujemy gołym okiem. Zapiera dech w piersiach. Spadające gwiazdy widać właściwie co chwilę.

Nic tylko czekać z listą marzeń.
Nagle z tej magicznej chwili wyrywa nas muzyka i śpiewy. Tak, kolejny dzień jest wolny, więc nasi porterzy razem z porterami z innych ekip urządzili imprezę. Śpiewają lokalne przyśpiewki, tańczą i grają. Za główny instrument służy blaszany kanister. Poszliśmy ich popodglądać - nie dało się. Od razu zostaliśmy wciągnięci do zabawy. Było fantastycznie.
Tak, gość który niemrawo podryguje w klapeczkach z poobcieranym palcem to ja we własnej osobie. Nagrywał - o ile mnie pamięć nie myli Tomasz (https://light-guides.pl/)
Sytuacja powtarza się w obozie w Urdukas (4016m n.p.m.), Goro II (~4300m n.p.m.) i oczywiście w Concordii (~4700m n.p.m.).
Zabawa w Urdukas
Zabawa w Urdukas
Zabawa w Goro
W obozie Goro II, kiedy już czuliśmy obecność K2, które to mieliśmy zobaczyć kolejnego dnia emocje dały o sobie znać i Tomek, postawił sobie za cel, aby nauczyć porterów utworu zespołu Big Cyc - Tu nie będzie rewolucji. Jak wyszło oceńcie sami. Zaufajcie, że skakanie do tego kawałka (którego rytm finalnie nie różnił się niczym od pakistańskich przyśpiewek :) ), na wysokości prawie 4500m n.p.m. jest wycieńczający. Ale było warto!
Tu nie będzie rewolucji - wersja Pakistan live
Na szczęście, większość tańców miało miejsce przy świetle dziennym i dzięki temu udało mi się złapać kilka kadrów.
Zobaczcie ile tam jest radości!
G.
Comments